Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona. Jak to możliwe?! Przecież leżałam krótko. Nie ważne. Ubrałam (klik) Zjadłam śniadanie. Na śniadanie były tosty z czekoladą i sok pomarańczowy. Popatrzyłam na plan lekcji. Świetnie! Na ostatniej lekcji mam biologię. Czyli musie z nim siedzieć. Czy mogło być gorzej?!
Siedziałam w domu do ósmej piętnaście. Musie sama idź do szkoły. Ponieważ Aria pojechała do swoich dziadków na rocznice. Niesamowite jest to, że jej dziadkowie są już czterdzieści lat razem. A ich miłość jest ta sama co czterdzieści lat temu. Choć dzieliły je mile. Dosłownie. Jej babcia jest z Polski, a dziadek z Anglii. Choć nie wierze w te bajeczki o miłości, ale jak widzie dziadków Ari od razu ciepło mi w środku. Jak oni wytrzymali tyle lat? Ja z matką nawet nie wytrzymuje minuty w jednym pokoju. Jeśli jest w domu to robi mi awantury.
Cały dzień poszedł nawet dość szybko. Właśnie czekam na ostatnią lekcję. Czyli na biologię z panem Evanem. Choć biologia jest ciekawa zwłaszcza z panem Evanem, ale nie podoba mi się, że musie siedzieć z Zaynem. Nagle zadzwonił dzwonek. Czekałam jak każdy wejście do klasy. Wole się nie pchać. Obok drzwi klasy stał Zayn. Chyba na coś lub kogoś czekał. Podeszłam do drzwi, aby wejść. Zayn gestem ręki zapraszał mnie do klasy. Coś się zmieniło. Coś się zmieniło w nim. Nie zachowywał się tak wczoraj. Jest bardziej miły i dżentelmeński. Coś tu nie gra. To mnie bardzo zdziwiło. Co on knuję?
Wszedł za mną do klasy. Usiadłam w ławce. Nie wiedziałam co zrobić. Czy powiedzieć co o nim myślę? Czy milczeć? Nie. Nie jestem Arią. Nie umiem powiedzieć prosto w twarz co myślę. Lepiej zamilknę. Nie mam zamiaru gadać się do niego.
Rozpakowałam się. Zayn jak wczoraj, siedzi na telefonie. Jeszcze czterdzieści cztery minuty. Spoko!
-Sorry, że byłem wczoraj taki nie miły.-Odwrócił się do mnie z lekkim uśmiechem.
-Nie ma sprawy.-Kłamałam. Nie lubię go. Mam takie przeczucie, że coś złego planuje.
-A tak w ogóle, jestem Zayn.-Podał rękę.
-Emma.-Nie podałam mu ręki.
-Ok Emma.-Czuł się chyba zakłopotany.
-Przeszkadzam wam?-Zapytał pan Evans patrząc na nas.
-Nie!-Odpowiedziałam razem z Zaynem. Wyprostowałam się.
-Więc dzisiejszym tematem Będzie odpowiedni partner.-Odparł pan Evans.
-Ale co to ma wspólnego z biologią?-Zapytał z ciekawością chłopak z tyłu.
-Właśnie dzięki temu, że nie masie wychowania w rodzinie, to trzeba was wyedukawać.-Ściągną okulary pan Evans.-Od razu zacznę. Jaki ma być idealny partner dla...-przerwał patrząc po klasie.-Panie Bell, czy obroni pan honor bez myślnych piłkarzy? Czy będzie pan bez myślnym mięśniakiem?
-Wolę tą drugą opcję.-Uśmiechną się szeroko, a cała klasa się śmiała z tego. Cała obróć mnie i Zayna.
Pan Bell ma na imię Ross. To mój były chłopak.
-A więc...-Wskazał palcem na mnie.-Panno Marin, proszę odpowiedzieć.
-Nigdy nad tym nie myślałam.-Odparłam szczerze.
-Więc proszę pomyśleć teraz.
-Odpowiedni partner powinien...-Przerwałam nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam się nie zręcznie. Z denerwowania bawiłam się długopisem. Nie mam pomysłu.
-Dziękuje panno Marin.-Odpowiedział z lekkim uśmiechem pan Evans.
Cała klasa chichotała z tego. Wtedy coś poczułam. Nie chciałam, żeby poznał się na mnie. Nie wiedziałam co czułam. Ale gdy wypowiadał te słowa patrzył się na mnie jak na jakąś królową. Podobno oczy to zwierciadło duszy. Teraz widziałam w jego oczach jego dusze. Była ciepła i czułą. Nie! Nie! Nie! Nie dam się tak łatwo. Nawet czułymi słówkami. Wracam na Ziemie.
-Nie ma za co.-odpowiedział Malik bawiąc się długopisem.
-Mhm, dobrze może cie się już spakować i jak zadzwoni dzwonek to wyjdźcie ja idę do biblioteki zaraz obok.Było dopiero 25 po a dzwonek jest 40 wiec mamy jeszcze 15 min wolnego .Spakowałam się i poszłam pogadać z Liss nie zwracając uwagi na Malik.
Podeszłam do Liss i się przywitałam. Gadałyśmy o wszystkim i o niczym.Gdy zaczynałyśmy gadać o Maliku przyszedł Ross ze swoim głupim uśmieszkiem.
-Siemka emm!.-powiedział Ross
-Hej co chcesz ?.
-A coś ty taka ostra? a przyszedłem sie spytać czy teraz w takich gustujesz ? .
-Ja ostra śmieszne,w takich czyli w kim ?.- spytałam z wymuszonym uśmiechem.
-hahah, no w tym nowym.
-wybuchłam śmiechem-Ross popierdoliło cię do reszty, ja w kimś takim nie nie nie-. była lekko z mieszana tym co spytał czy on był zazdrosny? ale o co ? Nie ważne.
-Aha. nie no tylko chciałem wiedzieć dobra na razie.-odszedł szybciej niż się zjawił .
Droga powrotna do domu minęła dość szybko jak zawsze chodzę 15 min to dzisiaj szła nie całe 10 min .Wchodząc do domu dostałam wiadomość od Rossa że u niego w domu jest w sobote impreza i ze jestem zaproszona razem z Arią. Nie powiem ucieszyłam się od kiedy z nim zerwałam nie zapraszał mnie na imprezy.Wchodząc do domu. Krzyknelam dzień dobry bo wiedziałam że gosposia jest w domu.W kuchni od raza zobaczyłam panią Stelmach która robi dla mnie obiadek, nie powiem że nie tęsknię za mama fajnie by było z nią kiedyś tak usiąść i zrobić coś wspólnie.Nie ważne. Porozmawiajmy z panią Stelman przy obiedzie i po skończonym posiłku poszłam na górę. Od robiłam zadania domowe i napisałam sms'a Ari.
Do: Aria
Od:Emmy
Hej, sory jeśli ci przeszkadzam ale chciałam się spytac czy idziesz na imprezę do Ross'a? :*
Następnie położyłam się na łóżku i bawiłam się telefonem.Długo nie czekałam na sms'a dopisała mi jakoś po 5 min.
Od: Ari
Do: Emmy
Hejka,nie przeszkadzasz mi i tak się tu trochę nudzę.Impreza jest u Ross'a? Nie dostałam żadnego powiadomienia ani sms'a :( ale tak pójdę więc pójdziemy razem ok? A tak w ogóle to kiedy ona jest?.
Dziwne ze nic nie dostała przecież się kiedyś z nim przyjaźniła ale może sobie zapomniał czy coś.
Do : Ari
Od : Emmy
A to spoko,no właśnie jest a to może sobie zapomniał czy coś. Heh czytasz mi myślach miałam to samo zaproponować. Napisał mi sms'a że w sobotę ale jeszcze nie wiem o której prawdopodobnie dowiemy się w szkole.
---------
Rozdział nie sprawdzony za co bardzo przepraszamy i jest też krótki bo nie mamy weny.
Czytasz =komentujesz
Dla ciebie to nic,a dla nas motywacja do pisania.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz